Category Archives: Kraków

Lágrima

Utonął we mgle jej Głos. Podeszliśmy bliżej, puszkę z monetami trąciłam stopą, omamiona ave byłam, ave Maria. Mnie zabolało. Ave Maria. Wydarło ze mnie MNIE samą, wydarło. Wypłynęłam wraz ze łzami, niosły, jak rwący potok, jak rwący potok cierpiały mnie, bez chłodu, z gorącem słoności. Zderzyłam się z bólem, otuliły mnie skały, żaba rechotała na szarym kamieniu. Obślizgła. Słyszałam, upuściłam z uszu słonego roztworu, lecz wciąż na głowę mi kapał. Kap i ból, brzdęk, ave Maria. ROZDARCIE. Śpiewała niesamowicie, skłoniła się do ziemi. W podzięce za. Brak oklasków widowni, brak widowni w ogóle, brak świateł, róż, adoratorów, liścików brak, słodkich słówek. Za DWA ZŁOTE, w Podzięce najszczerszej. A oczy błękitne miała, Dobroci pełne (PRZEPEŁNIONE, chlusnęła, zaszczyciła mój płaszcz sporą kroplą).

Ja rzewnymi płakałam łzami, nad jej Talentem, nad jej Duszą. Nad Błękitem. Zapragnęłam. Zapragnęłam niezwykle niewypowiedzianie. Zapragnęłam, zapragnęłam być docenioną, jak Błękitna Madonna. Biedna uliczna śpiewaczka.

(o głosie budzącym do Życia rwące potoki suche)