envidia

Dawno nie napisała niczego z dystansem, jako wszech – lub nic niewiedzący narrator, egzystujący sobie po cichutku z całą tą niewiedzą swoją. Fucha obserwatora obstawiona już została, człowiek doświadczony, z wykształceniem, posiadający wiedzę tę i tamtą o otaczającej go rzeczywistości, mający pojęcie o sztuce antycznej, ona go nie ma, ale. Narratorem może być Ona (obserwatorem bezkarnym, całodobowo, siedem dni w tygodniu, zawsze, wszędzie, non profit), ta od braku dystansu, jedynie piśmiennie. Problem jednak uciążliwie naciska na płucka, gdy okazuje się, że i piśmiennie brakuje dystansu. A wszystko jest takie spersonalizowane. Osobowościowe, osobiste, JEJ, nie moje czy wasze, liczy się tylko ONA. Inspirowane ją, egzystencją, jestestwem, życiem jej, i robisz się zazdrosny czytelniku. Przejdę z Tobą na ty jednocześnie ujawniając, że piszę to Ja. Że Ja wypluwam z Mojego Żołądka, przez Mój Przełyk Moje Słowa, Moimi Dłońmi zamieniam Je w Słowo Moje Piśmienne. Robisz się zazdrosny O MNIE, czytelniku.

I, chyba, tak obserwując siebie, jako zdecydowanie karny obserwator przez mnie samą często biczem słownym traktowany, dochodzę do wniosku, że na jakieś rozdwojenie jaźni muszę cierpieć. Moja Jaźń i Jej Jaźń, no nie? I, chyba, tak szarpiąc tę nić, szukając jej końca, płaszcząc się w labiryncie przed jednookim potworem, należy do wniosku dojść, przyznać się na forum szczerum, że do zazdrości powodów nie masz, czytelniku drogi. Nie chciałbyś cierpieć równie mocno na przewlekły egocentryzm, nie chciałbyś tłumaczyć swoich myśli swoim następnym myślom bombardującym cię zewsząd, że jedynie w Pisaninie, w Pisaninie egocentrykiem jesteś tylko. Pisząc wyrazy dotyczące CIEBIE z wielkiej litery, siebie stawiając w centrum wszechsłowa, swoje słowo wszechsłowem czyniąc i w ogóle uważając, że ty to jesteś przecież najwspanialszym pisarzem pod słońcem. I to, to już w ogóle podchodzić zaczyna pod grafomaństwo, kolejną moją chorobę, przypadłość nieuleczalną, która przemawia do ciebie, czytelniku zazdrosny, NIE ZAZDROŚĆ!

A gdy i te argumenty nie pomogą, fakt braku pigułek na moje Ja, braku syropu na zmyślone Ona, żeby nie przyznać się, że Ja, powiem Ci może Ja, nie Ona, czego Ona, znaczy Ja, zazdroszczę ci.

Czytelniku.
O spazmy przyprawia mnie twoja dokładność, irytujące poukładanie, porządek i obowiązkowość. Rzygam (zazdrością) na widok twojej wolności, brak musu pisania, nieświadomość, obrzydzenie względem pasji jakiejkolwiek. Pluję (przez zazdrość) na twoją ignorancję. Zazdroszczę twojemu ja, twojemu ja bez przeklętego ona, że może śpiewać, piec ciastka, tłuc szklanki w knajpach, czytać książkę za książką, szmatławe magazyny, siedzieć na krawężniku w parku, nie zdążać na tramwaj, rozsypywać cynamon w kuchni i na korytarzu, fajki palić NIE INSPIRUJĄC SIĘ PRZY TYM pieprzonym liściem wirującym na wietrze albo inną kupą kota (na twojej dupie osobistej, bo niewychowany dachowiec nasrał na ławkę, jak on w ogóle śmiał).

Czuję się lepsza, ale przestaje mnie to kręcić.

(co nie zmienia faktu, że tracąc możliwość pisania tych wszystkich bzdur, Pisania w ogóle, chyba musiałabym poszukać naprędce jakiegoś w miarę czystego skrawka wisły, by zatopić bezczelnie moje bezsensowne zużyte Ja, razem z wkurwiającym Ona, oddać się w ręce sędziów wszelakich z godnością i stąd ten w miarę czysty wisły kawałek, i w ogóle)

[miałam ogromną potrzebę przekląć, chociaż staram się tego nie robić, piśmiennie jest to niezwykle trudne, wkurwia mnie Ona i nic na to nie poradzę]

Ona to Ja.

Biję pokłony Ja – Grafomanka (i nie potrafię przestać pisać)

Dodaj komentarz